
Rękopis książki Babel przekazał Wydawnictwu w 2020 roku syn autora, który po latach zwłoki postanowił wreszcie opublikować, zgodnie z poleceniem ojca, jego wspomnienia i ujawnić pewne fakty, o których mówiła osoba ukryta pod pseudonimem Hubert Brohl. Przedstawione w książce Babel poglądy były na tyle intrygujące, że postanowiliśmy dowiedzieć się, kim faktycznie był Hubert Brohl. Z informacji, do jakich udało nam się dotrzeć, wynika, że była to osoba znajdująca się bardzo blisko najwyższych elit władzy, nie tylko w Polsce, mająca też wgląd w plany globalnych organizacji oraz znająca doskonale mechanizmy działania globalnej polityki. Udało nam się porozmawiać z historykami specjalizującymi się w czasach PRL, a także emerytowanymi oficerami służb, którzy potwierdzili autentyczność tej postaci, nie byli jednak w stanie – a być może nie chcieli – jednoznacznie jej zidentyfikować. Ponieważ od pewnego czasu Wydawnictwo nie ma już kontaktu z synem autora, pytanie o to, kim jest Hubert Brohl, pozostaje bez odpowiedzi.
Książkę można zdobyć tutaj:
HUBERT BROHL – kilka cytatów z rozmów z Konradem Nironem
Istotą działania państwowej instytucji jest wyzyskanie jej, wyssanie przez ludzi powołanych do
zarządzania nią i pracy w niej, wydojenie aż do upadku. Oto jedyny cel: wykorzystać i
porzucić. Oczywiście nie każdy ma ten sam dostęp do konfitur… istnieje hierarchia grabienia,
podział zasobów, wszystkim rządzi zaawansowana ekonomia: ci sprytniejsi wiedzą, że dojnej
krowy się nie zarzyna, nie można też zadoić jej na śmierć, trzeba z niej korzystać rozsądnie, z
umiarem, bez gwałtów na naturze, trzeba pozwolić raz na jakiś czas odrosnąć tkance
tłuszczowej, trochę zainwestować, aby potem zebrać podwójne plony…
*
…Od roku 1988 zaczęto podgrzewać atmosferę, podrzucać ludziom różne ideowe i
gastronomiczne przynęty, na które oczywiście się łapali, a następnie przeprowadzono świetnie
zaplanowaną inscenizację tak zwanej transformacji ustrojowej… Chodzi oczywiście o cały ten
zabawny spektakl pojednania złych i dobrych, choć przecież każdy w miarę rozgarnięty
człowiek w tym kraju powinien był od razu zorientować się, że ani źli nie są naprawdę źli,
będąc jedynie pacynkami w rękach prawdziwych dyrygentów, ani ci dobrzy nie są wcale
dobrzy, zostali bowiem przez te same ręce ulepieni do odegrania swojej roli. W istocie niczym
się nie różnią od tych złych, co więcej, ich pochodzenie, pokrewieństwa, sympatie
ideologiczne, źródła finansowe i cele są niemal takie same, jak ich oponentów. Każdy
rozumny człowiek powinien był to wiedzieć. Nie było żadnej prawdziwej władzy, żadnej
prawdziwej opozycji, były po prostu grupy do zadań specjalnych dobrane wedle pewnego
klucza przez ludzi, którzy siedzieli dużo wyżej i których cele sięgały dużo dalej niż
przetasowania personalne w jakimś pozbawionym realnego znaczenia wschodnioeuropejskim
kraiku, którego równie dobrze mogłoby nie być i nikt by tego nawet nie zauważył…
*
…Odbyłem kilka spotkań służących wprowadzeniu mnie i innych, podobnych do mnie ludzi
poumieszczanych w różnych instytucjach, w przyszłe zmiany, przy czym oczywiście nie byłem
ich pomysłodawcą ani nawet jakimś ważnym wykonawcą, muszę uczciwie przyznać, że byli
sprytniejsi ode mnie, bardziej skuteczni ludzie, na pewno z większą władzą i determinacją. Ja
już wtedy byłem tylko obserwatorem, ale też właśnie w tym czasie zdałem sobie sprawę, że
korzenie tego wszystkiego, tych zmian, tych układów i planów leżą głębiej, dużo głębiej niż
sam podejrzewałem do tej pory…
*
Ludzie nie byliby w stanie zmierzyć się z tym, co mógłbym im powiedzieć i pokazać. To
przerasta nawet mnie, a proszę mi wierzyć, nie uważam się za przeciętnego wyrobnika, nie
czerpię wiedzy z gazet i z telewizji, nie obracam się w kręgu łatwowiernych mieszczuchów, nie
czytam już książek, bo sam je piszę, a jednak mam wielkie trudności, mam opory, wciąż mam
opory, aby zaakceptować, aby w pełni dopuścić do siebie, do mojej świadomości to, co udało
mi się odkryć, co dostrzegłem, najpierw pośrednio, jakby w brudnym, zaplamionym
zwierciadle, a potem twarzą w twarz.