W 2006 roku, przy okazji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku odbyło się pierwsze ledwie zauważone spotkanie krajów określonych lapidarnym skrótem BRIC (W 2011 zmieniono nazwę na BRICS). Dotychczas takich spotkań było już sześć i z roku na rok przynoszą one światu nowe inicjatywy. Jedną z pierwszych, była próba wywarcia nacisku przez BRIC(S) na główne zachodnie instytucje finansowe, takie jak Bank światowy, czy MFW, w celu przeprowadzenia przez nie reformy światowego systemu kredytowego. Apelowano o zmianę statusu wschodzących gospodarek. Wizja samodzielnego rozwoju tych państw w oparciu o narodowe waluty i stworzenie konkurencji ekonomicznej, kłóci się jednak z polityką proponowaną przez USA i zachodnią finansjerę. Trudno zatem dziwić się, że nie nastąpił żaden znaczący odzew na tak formułowane propozycje. Doprowadziło to jednak w dalszej perspektywie do podjęcia następnych działań. W lipcu 2014 roku prezesi banków rozwojowych państw BRICS podpisali porozumienia w sprawie utworzenia wspólnego banku rozwoju i funduszu rezerwowego z siedzibą w Szanghaju. Kapitał startowy określono na 100 mld dol. Kolejne dni przynoszą nam nowe wieści o gotowości akcesji do inicjatywy kolejnych państw, tak azjatyckich, czy afrykańskich, jak i europejskich. Na naszych oczach rodzi się, z dawna wieszczona poważna konkurencja ekonomiczna dla systemu zachodniego. Przekłada się to oczywiście nie tylko na ekonomię. W postaci zrzeszonych państw wschodzących rośnie w siłę konkurent militarny, kulturowy, a wreszcie cywilizacyjny dla Zachodu. Pojedynek gospodarczy, z roku na rok, przeradza się w regularną wojnę o przetrwanie, w której coraz mniej wydaje się obowiązywać zasad i reguł. Ma on wpływ na zaostrzanie się konfliktów militarnych, i stał się prawdopodobnie najważniejszą przyczyną wybuchu tylu rewolucji, przewrotów i lokalnych wojen w ostatniej dekadzie. Jeśli musi dojść do nieuniknionego, warto zadać sobie pytanie: czy energię zderzenia zmagających się gigantów, uda się jeszcze rozładować w taki sposób, by przemienić ją w pozytywną koegzystencję, czy doprowadzi ona raczej do ogólnoświatowej katastrofy? Innym ważnym zagadnieniem, jest kwestia umiejscowienia w zaistniałej sytuacji międzynarodowej państw takich jak Polska? Czy nasi politycy i ich doradcy mają wystarczająco wyregulowaną optykę aby trafnie rozeznać omawiane zjawiska? Czy w zaistniałych realiach przejawiają minimalną wolę, by prowadzić najbardziej korzystną dla Polski strategię geopolityczną i gospodarczą? Czy są oni zdolni odpowiednio wykorzystać globalny wiatr, który obecnie wyraźnie zmienia kierunek? Czy może jest odwrotnie ? przyjęta przez nich doktryna polityczna stała się już dawno nieużyteczna, stąd uparcie działają według zdartych (ponad ćwierćwiecznych), ale jakże wygodnych szablonów.
Redakcja
Opinie pochodzą tyko od zalogowanych klientów, ale nie weryfikujemy, czy kupili dany produkt. Wyświetlamy zarówno pozytywne, jak i negatywne opinie.